Spotkanie z wiceliderem II grupy C klasy było arcyważne z punktu widzenia Zaskawianki, która po pechowej porażce w Chrząstowicach bardzo potrzebowała trzech punktów. Mecz od samego początku budził wiele emocji. Nasi piłkarze mieli wiele szans na objęcie prowadzenia. Jedną z nich w 35' wykorzystał Kamil Mamcarczyk, który dał gospodarzom prowadzenie. Jednak przed przerwą drużyna z Witanowic zdołała wyrównać.
Po przerwie piłkarze zarówno gości, jak i gospodarzy, ostro rzucili się do walki. Okazji do zdobycia goli była co niemiara, ale "setki" marnowali i goście, i zawodnicy Zaskawianki. W ferworze walki, niektórzy zapominali o grze fair. Najpierw boisko opuścił piłkarz z Witanowic, a od 65' Zaskawianka musiała grać w "10" po czerwonej kartce dla Jamroza.
Po jednej z wielu nieudanych akcji Skawy, Zaskawianka ruszyła z kontratakiem... spod bramki! Nasz goalkeeper posłał futbolówkę na drugą połowę boiska, gdzie znalazł się Mamcarczyk. Kamil ograł bramkarza przeciwników i dzięki jego dwóm trafieniom od 83' Zaskawianka powoli mogła cieszyć się ze zwycięstwa. Jednak goście nie zamierzali odpuszczać. Ostatnie 11 minut meczu (sędzia doliczył 4) były bardzo emocjonujące. Atmosferę podsycały też złe decyzje sędziego, który ewidentnie nie panował nad sytuacją panującą na boisku. Szczęśliwie obyło się bez kontuzji, a co najważniejsze-straty bramki przez podopiecznych Adama Serwina. Gdy arbiter odgwizdał konie meczu, w obozie Zaskawianki wybuchła wielka radość, a bramkarz Skawy był tak załamany, że przez kilka minut siedział w polu karnym...
Wszyscy cieszą się z trzech punktów i powrotu na fotel wicelidera. Jednak prawdziwie wielki mecz czeka nas w niedzielę, kiedy to na wyjeździe przyjdzie zmierzyć się nam z liderem rozgrywek-Wikliniarzem Woźniki.